MINI MUNDIAL PO CHOSZCZEŃSKU!!!
6 czerwca – a więc już trochę czasu minęło – odbył się Finał Wojewódzki Turnieju Piłkarskiego MINI MUNDIAL 2016. W tym roku z racji rozgrywanych we Francji Mistrzostw Starego Kontynentu ten najpopularniejszy w województwie turniej miał dopisek EURO 2016, a poza dopiskiem jedną ważną cechę – w eliminacjach gminnych rywalizowały tylko drużyny pochodzące z kontynentu europejskiego. Nasze reprezentacje przywdziały stroje Węgier (starsza – klas 5 i 6) oraz Słowacji (młodsza – klas 3-4). Co tu dużo pisać – turniej finałowy był popisem drużyn choszczeńskich, które „zgarnęły” aż trzy z możliwych do zdobycia sześciu „krążków”. Nasza młodsza reprezentacja zajęła w swojej kategorii trzecie miejsce, a jej golkipera Miłosza SIEKACZA wyróżniono nagrodą dla „Najlepszego bramkarza turnieju młodszych”!!!
Po przyjeździe i potwierdzeniu udziału dowiedzieliśmy się w jakich grupach zagrają nasze zespoły. I tak drużyna Węgier trafiła do grupy „E”, w której stawała naprzeciw Chorwacji, Szwecji i Szwajcarii, a Słowacy znaleźli się w grupie „B”, gdzie grały też drużyny Walii, Włoch i Belgii. O tej ostatniej z pewnością w dorosłym futbolu powiedziałoby się, że to tak zwana „grupa śmierci”, a jak się miało okazać później – aż dwa zespoły z tej stawki zdobyły medale!
Walkę naszych drużyn zainaugurowali SŁOWACY, którzy w swym pierwszym meczu mierzyli się z WALIJCZYKAMI. Spotkanie było bardzo wyrównane, a obie drużyny wyszły z nastawieniem, że tanio skóry nie sprzedadzą. Ataki sunęły to w jedną, to w drugą stronę, a wielkimi umiejętnościami wykazywali się bramkarze. Bardzo aktywni byli Michał PRZYSTAWKO i Kuba KACZOR, którzy co rusz nękali obronę rywali, ale niestety, jak już wspomniano piłka po ich strzałach nie mogła znaleźć drogi do bramki. W naszej bramce wyśmienicie spisywał się skoncentrowany i – jak sam powiedział – wyluzowany Miłosz SIEKACZ, który miał niewiele okazji do wykazania się, ale kiedy trzeba pokazywał kunszt z najwyższej światowej półki. Mimo dogodnych szans z jednej i z drugiej strony żadnej z drużyn nie udało się pokonać bramkarza przeciwników i mecz zakończył się sprawiedliwym remisem 0:0.
Po meczu młodszych swoją inaugurację mieli WĘGRZY, których pierwszym rywalem była drużyna SZWECJI. Mecz pokazał, jak bardzo naszej drużynie zależy na tym, aby w turnieju coś „ugrać” a nie tylko na nim być. Ta myśl nieco sparaliżowała naszych, co było widoczne zwłaszcza w poczynaniach ofensywnych. O ile w defensywie królowały nasze „Dwie Wieże” Jarek KUCHARSKI i Wiktor KACZMARCZYK dzielnie wspierani przez swojego kapitana Kubę STARUSA, to w ataku układało się niespecjalnie. Do przerwy 0:0 mimo kilku dobrych okazji. Po przerwie obraz gry nieco się odmienił. Co prawda już w pierwszej części zaznaczyła się nasza przewaga, lecz w drugiej mieliśmy już nieco więcej spokoju. Dużo dało pojawienie się na boisku Mateusza GAPIŃSKIEGO i Julii SKRZYPIEC (weszła za zmęczoną i waleczną Darię PALUSZEWSKĄ), którzy mieli decydujący udział przy golu dla naszej drużyny. Pierwsza w doskonały sposób odebrała piłkę w środku boiska i zagrała do Jarka KUCHARSKIEGO, ten do popularnego „GAPY”, Mateusz z kolei wypuścił w bój Daniela KALUPĘ i swoim ruchem – wyjściem do boku na pozycję pociągnął za sobą obrońcę robiąc w ten sposób miejsce Danielowi. Przed Danielem otworzyła się szansa wyjścia „oko w oko” z bramkarzem szwedzkim, którą nasz pomocnik wykorzystał bezlitośnie pakując piłkę do siatki i zdobywając gola, który dał nam pierwsze zwycięstwo w turnieju i trzy punkty!
Następną kolejkę oba zespoły rozgrywały równolegle. Sprawozdawca przyglądał się bardziej meczowi naszej młodszej drużyny – stąd też z tego meczu więcej zdań. O meczu WĘGRÓW można powiedzieć, że „wydarli punkt” w ostatniej sekundzie. Przegrywaliśmy bowiem z CHORWACJĄ 0:1, gdy w ostatniej akcji meczu Kacper KAMISIŃSKI, który na boisku pojawił się chwilę wcześniej pokonał bramkarza „HRVATSKIEJ” i uratował cenny punkt! Mecz drużyny SŁOWACJI przypominał bardzo ten pierwszy. Szukaliśmy w nim swojej szansy na pierwsze zwycięstwo. Włosi byli bardzo dobrze rozpracowani, ponieważ nasz trener Artur WELS obejrzał ich niemal całe spotkanie z Belgami i poznał możliwości tej drużyny. Inaczej – niczym nas gracze z Półwyspu Apenińskiego nie mogli zaskoczyć. Od początku meczu uzyskaliśmy przewagę, której jednak nie potrafiliśmy przekłuć na gole. W pierwszej połowie dogodne okazje mieli Jakub KACZOR, Michał PRZYSTAWKO i Justyn ZDROJEK, jednak ich strzały były albo minimalnie chybione, albo trafiały w bramkarza. Nawet Szymon TUSZYŃSKI, nasza podpora defensywy, zniecierpliwiony brakiem szczęścia swoich kolegów z ataku zdecydował się raz na strzał z dystansu, jednak i jego piłka nie chciała słuchać i poszybowała minimalnie obok okienka włoskiej bramki. Dwa razy nadzialiśmy się na groźne kontry, jednak dwukrotnie (raz sam na sam z rywalem) doskonale bronił Miłosz SIEKACZ, który zgłaszał swoją kandydaturę do miana „Bramkarza Turnieju”. Po zmianie stron kontynuowaliśmy ofensywę, ale wciąż piłka nie chciała przekroczyć linii bramkowej pomiędzy słupkami i pod poprzeczką bramki Włochów. Włosi raz wybijali z linii! Dwa razy po strzałach Otylii PIECHOWIAK piłka grzęzła pomiędzy nogami włoskiego bramkarza, który grał jakby był w czepku urodzony! W końcu jednak i jego opuściło szczęście. Dwójkową akcję przeprowadzili zmiennicy Janek SMOCZYK i Maks GUZ. Pierwszy odebrał piłkę w obronie i uruchomił po skrzydle Maksa, który pognał w stronę bramki Włochów i między nogami bramkarza posłał piłkę do siatki dając nam zwycięstwo 1:0! Obie nasze drużyny zatem po dwóch seriach gier miały po cztery punkty i grały swoje ostatnie grupowe mecze o pierwsze miejsca w swoich grupach.
W trzeciej kolejce SŁOWACJA, która rozgrywała swój mecz wcześniej, grała z Belgami. Była to okazja do dania odpoczynku tym zawodnikom, którzy grali nieco więcej w dwóch pierwszych meczach – jednak nie od razu. Pierwszy skład na ten pojedynek wyglądał identycznie jak we wcześniejszych spotkaniach. Sam mecz z kolei bardzo przypominał ten z Włochami. Atakowaliśmy nieprzerwanie przez całą pierwszą połowę, a bramkarz belgijski musiał uwijać się jak w ukropie. W końcu po próbach z bliższych odległości Michała PRZYSTAWKO, Justyna ZDROJKA i Otylii PIECHOWIAK, które kończyły się niepowodzeniami, na strzał z niemal połowy zdecydował się nasz kapitan Kuba KACZOR. Futbolówka uderzona soczyście przez Jakuba z około 20 metrów zatrzepotała w siatce i objęliśmy prowadzenie 1:0, a Kuba utonął w objęciach kolegów i koleżanek! Teraz grało się łatwiej, czego dowodem była kolejna bramka. Na rajd lewym skrzydłem zdecydował się Michał PRZYSTAWKO, który dośrodkował w pole karne, a tam do piłki dopadła Otylia PIECHOWIAK i wpakowała ją do siatki! 2:0 do przerwy!!! Po przerwie nastąpiło kilka wspomnianych zmian. Jakość naszej gry nie spadła, ale widać było, że Belgowie chcą się godnie pożegnać z turniejem (przegrali swoje wcześniejsze mecze) i dążyli do strzelenia choć gola honorowego. W końcu im się to udało. My mieliśmy swoje sytuacje (strzelali Maks GUZ, Janek SMOCZYK, Justyn ZDROJEK, Adam MAGAC i Zuzia LADRA – wszyscy nieskutecznie), a popularne „Czerwone Diabły” jedną swoją, którą zamienili na gola. Mimo dobrych okazji z naszej strony spotkanie zakończyło się wynikiem 2:1, który to stan zdecydował, że zajęliśmy drugie miejsce w grupie (pierwsza była Walia, która w ostatnim meczu pokonała Włochy również 2:1, ale wcześniej zdobyła więcej goli w meczu z Belgami).
Decydujący mecz „starszych” Węgrów był pojedynkiem jednostronnym. Nasi przeciwnicy – SZWAJCARZY nie stawiali większych oporów, a nasi przeważali od początku do końca – gra toczyła się do „jednej bramki”. Do przerwy prowadziliśmy 3:0 po trafieniach Daniela KALUPY, Mateusza GAPIŃSKIEGO i Darii PALUSZEWSKIEJ. Mieliśmy już zapewniony awans do kolejnej rundy, ale by myśleć o pierwszym miejscu w grupie trzeba było wygrać jak najwyżej aby uniknąć gry z drugiego miejsca przeciwko groźnej Rumunii, z którą przegraliśmy w eliminacjach gminnych po rzutach karnych. Po przerwie na 4:0 podwyższył strzałem głową Kacper KAMISIŃSKI (który wcześniej zmarnował dwie stuprocentowe okazje), a na 5:0 Wiktor KACZMARCZYK. Okazje mnożyły się, jednak byliśmy w końcówce nieskuteczni. Dokonywaliśmy złych wyborów (niedostrzeganie lepiej ustawionych kolegów lub granie momentami wręcz egoistyczne), przez co wynik końcowy mino olbrzymiej ilości okazji brzmiał tylko 5:0. Dlaczego tylko – ano jak się miało okazać stało się najgorsze – do awansu z miejsca pierwszego do kolejnej rundy zabrakło… JEDNEJ BRAMKI!!! W ćwierćfinale powtórzył się zatem finał eliminacji gminnych z Choszcznie…
Pierwsi swój ćwierćfinał rozgrywali SŁOWACY, których los zetknął z CZECHAMI. Był to mecz o znaczeniu historycznym – oba państwa tworzyły niegdyś jedno i występowały na wielkich imprezach pod wspólną nazwą CZECHOSŁOWACJI. Jak na „derby” przystało był to mecz bardzo zacięty, obfitujący w wiele spięć i zagrań na pograniczu faul – jednak absolutnie nie wynikały one z prób nieczystej gry czy złośliwości, a ze zwykłej sportowej ambicji i chęci odniesienia zwycięstwa, sportowej woli walki. Wyróżniającym się zawodnikiem w tym spotkaniu poza naszym bramkarzem Miłoszem SIEKACZEM (który może okazji do zaprezentowania swoich umiejętności nie miał zbyt wiele, ale kiedy trzeba było pokazywał ich pełnię oraz bardzo dobre przygotowanie mentalne, które pozwalało mu zachować koncentrację przez cały czas trwania nie tylko meczu z Czechami, ale i cały turniej) był Kuba KACZOR. Był wszędzie – kiedy było trzeba bronił i pomagał Szymonowi TUSZYŃSKIEMU (również dobre zawody), a kiedy zobaczył, że w ataku nie idzie Justynowi ZDROJKOWI, Otylii PIECHOWIAK i Michałowi PRZYSTAWKO wziął na siebie ciężar zdobywania goli! To właśnie po jego drugim już w tym turnieju trafieniu dystansowym objęliśmy prowadzenie 1:0 przed przerwą. Kuba nie błyszczał by jednak, gdyby nie cały zespół, który ogólnie grał dobry mecz. Drugą połowę rozpoczęliśmy podobnie jak cały mecz – z wielkim animuszem i niemal od początku raz po raz nękaliśmy bramkarza rywali groźnymi strzałami. Po jednej z naszych akcji „zakotłowało się” mocno w polu karnym Czechów, obrońcy dali się ponieść nerwom, a jeden z nich zagrał piłkę do bramkarza, który zdezorientowany ją złapał! Oznaczało to jedno – w myśl regulaminu turnieju sędzia zarządziła rzut karny! Pewnym wykonawcą okazał się oczywiście Kuba KACZOR, który huknął mocno, a piłka po odbiciu się od poprzeczki zatrzepotała w siatce! 2:0!!! Tego zwycięstwa nie mógł nam odebrać już nikt i awans do półfinału mieliśmy w kieszeni!
Tymczasem stanęliśmy przed powtórką finału eliminacji choszczeńskich: WĘGRY – RUMUNIA. To był Mecz przez „duże M” – MECZYCHO! Obie drużyny zaprezentowały nie tylko wysoki poziom wyszkolenia technicznego, ale był to mecz o dużej kulturze gry, niemal bez błędów żadnej z drużyn. Początkowo przewagę osiągnęli reprezentanci kraju „Draculi” i to oni pierwsi zagrozili naszej bramce, jednak w niej czujny i skoncentrowany był Jakub STARUS. Pod koniec pierwszej połowy ocknęliśmy się i zaczęliśmy szukać swoich szans, jednak i bramkarz rumuński zachowywał najwyższą czujność. Do przerwy bez bramek. Po zmianie stron to my stworzyliśmy sobie dwie dobre okazje, jednak ani Daniel KALUPA, ani Daria PALUSZEWSKA nie potrafili umieścić piłki w siatce. Potem znów na próbę wystawione zostały nasze „Dwie Wieże” Wiktor KACZMARCZYK i Jarek KUCHARSKI, ale swoimi ofiarnymi interwencjami nie po raz pierwszy pokazali jak dobrze zgraną i skuteczną parę defensorów stanowią. W końcówce doskonałą okazję miał Daniel KALUPA, któremu piłkę przed bramkę wyłożył Mateusz GAPIŃSKI, jednak popularny „DANIO” trafił wprost w interweniującego bramkarza! Do wyłonienia zwycięzcy potrzebna więc była dogrywka. W niej sytuacje mieliśmy dwie – pierwszą miał Marcel BOŁOCIUCH, jednak jego strzał pewnie wybronił bramkarza, a przy drugiej wielkim sprytem wykazał się Kuba STARUS, który zauważył wysuniętego swojego vis a vis i kopnął mocno w stronę jego bramki. Od utraty gola reprezentację Rumunii uchroniła poprzeczka… Po dogrywce 0:0 i karne – tak samo jak w Choszcznie. Pierwsi strzelali rywale. Kuba przesunął się lekko w swoją prawą stronę, a piłka została uderzona w jego lewą – 0:1. Pierwszą serią kończył Jarek KUCHARSKI, który wybrał wariant uderzenia na siłę i to okazało się skuteczną taktyką – 1:1. Znów swoje nadzieje pokładaliśmy w naszym kapitanie. Jednak strzał zawodnika rumuńskiego był nie tylko mocny ale i precyzyjny – tuż przy samym słupku, nawet najlepsi bramkarze mieliby problem, aby to „wyciągnąć”. 2:1 dla Rumunii. Do „jedenastki” podszedł Marcel BOŁOCIUCH. Uderzył nieźle, ale bramkarz jakby przeczytał w jego myślach gdzie poleci piłka i rzucił się dokładnie w stronę, w którą uderzył „BOŁO”. Po dwóch seriach przegrywaliśmy 1:2… Ostatnią deską ratunku pozostawał Kuba, za którego wszyscy mocno ściskaliśmy kciuki. Popularny „GWADI” stanął na środku linii bramkowej pomiędzy słupkami, lekko przykucnął, wybrał dobrą stronę, ale piłka mimo jego rozpaczliwej interwencji zatrzepotała w sieci… 1:3… Cieszyli się Rumuni, smucili WĘGRZY, a główny organizator i komentator zawodów pan Jarosław MARENDZIAK uznał ten mecz za „przedwczesny finał” – „Tak powinien wyglądać finał” – powiedział po ostatnim karnym po wyłączeniu mikrofonu… Marne to było dla nas pocieszenie, skoro odpadliśmy z turnieju w ćwierćfinale. Porażka ta dała naszej starszej drużynie miejsce 5 – 8 w całym turnieju. Dobra gra WĘGRÓW rozbudziła nasze apetyty, ale trzeba było pogratulować rywalom i ściskać za nich kciuki – jeśli przegrać, to z najlepszymi (ostatecznie RUMUNIA dotarła do finału, ale tam nie sprostała CHORWATOM – naszym grupowym rywalom, z którymi przegrała 0:1 zajmując drugie miejsce).
Na pokładzie pozostała nam już tylko młodsza drużyna, której półfinał – podobnie jak ćwierćfinał kategorii starszej – był powtórką finału z Choszczna. SŁOWACJA walczyła o finał z DANIĄ. Choszczeńscy trenerzy mówili żartobliwie w kuluarach, że „chyba nie chcą nam organizatorzy dać podzielić się medalami za pierwsze dwa miejsca”. Mecz podobnie jak w kategorii starszej był bardzo wyrównany i od początku wiadomym było, że o zwycięstwie może zadecydować jedna bramka. Początek zdecydowanie należał do nas! To nasza drużyna pierwsza stworzyła sobie dogodne sytuacje! I to aż dwie! W obu świetnie znalazł się Justyn ZDROJEK, ale jego strzały blokowali rozpaczliwie interweniujący obrońcy kraju „Wikingów”. Duńczycy szarpali, ale nasza obrona grała fenomenalnie nie dając im się rozpędzić. Stworzyli sobie jedną dogodną okazję, ale byli do bólu skuteczni! Po zagraniu od bramkarza piłkę opanował napastnik Danii i po odwróceniu się przodem do bramki i zmyleniu świetnie sobie radzącego przez cały mecz Szymona TUSZYŃSKIEGO oddał precyzyjny strzał lewą nogą, a piłka odbijając się jeszcze od słupka wpadła obok rozciągniętego jak struna Miłosza SIEKACZA. To był tak zwany „gol do szatni”. Tuż po nim sędzia zakończyła pierwszą połowę. W drugiej obie drużyny starały się coś zmienić. Początkowo bliżsi zmiany rezultatu byli nasi przeciwnicy, jednak dwoma fenomenalnymi interwencjami popisał się Miłosz SIEKACZ, który najpierw złapał mocny strzał z dystansu, a chwilę później – wzbudzając podziw wszystkich zebranych na stadionie – w sobie tylko znany sposób przepiękną robinsonadą odbił piłkę zmierzającą w samo okienko naszej bramki przenosząc ją nad poprzeczką na rzut rożny! Do końca wierzyliśmy w dobry wynik, a mogliśmy go osiągnąć w ostatniej akcji meczu. Miłosz dalekim wykopem posłał piłkę w kierunku Michała PRZYSTAWKO, który początkowo – jak się wydawało – nie miał szans by ją opanować. Obrońca duński jednak tak nieporadnie osłaniał piłkę, iż Michał wyprzedzając go znalazł się w sytuacji „oko w oko” z bramkarzem rywali! Michał oddał resztkami sił strzał, jednak kąt był tak ostry, że bramkarz w stylu hokejowym interweniował skutecznie. To była ostatnia akcja meczu, po którym zdecydowało się, że Dania zagra w finale, a SŁOWACJA w – jak zwą mecz o trzecie miejsce – „Małym Finale” lub „Finale pocieszenia”. (Dania ostatecznie pokonała w finale – a jakże mogło być inaczej – naszych grupowych rywali Walię 2:0)
W „Małym Finale” SŁOWACY grali o brązowe medale z „Synami Albionu” – ANGLIĄ. Mecz pokazał jak wielki potencjał drzemie w naszej drużynie. Przed nim trenerzy dokonali jednej roszady w składzie – Justyn ZDROJEK został przesunięty do linii ataku obok Otylii PIECHOWIAK. Stawialiśmy wszystko na jedną kartę, nie mieliśmy nic do stracenia. Jak brzemienna w skutkach okazała się ta zmiana mieliśmy się przekonać już wkrótce. Podobnie jak w innych spotkaniach w tym turnieju i w tym rzuciliśmy się na początku na rywali. Pierwszą okazję stworzył sobie Justyn ZDROJEK, jednak piłka przy strzale lekko ugrzęzła mu pod stopą, co osłabiło siłę uderzenia i bramkarz nie miał większych problemów ze schwytaniem jej. Drugą i trzecią mieli Kuba KACZOR i Michał PRZYSTAWKO, ale również były to próby nieskuteczne. Patrząc na mecz z trybun nasi kibice musieli sobie powtarzać, że „worek z bramkami wkrótce się rozwiąże”. I tak też się stało. Justyn w krótkim odstępie czasu popisał się „hat trikiem” dając naszej ekipie przed przerwą prowadzenie 3:0! Na przerwę schodziliśmy więc w wyśmienitych humorach. Trenerzy zarządzili zmiany, na polu gry pojawili się Zuzia LADRA, Maks GUZ, Janek SMOCZYK oraz Adam MAGAC – ze składu rozpoczynającego pozostał tylko – nie licząc bramkarza – Justyn, który wyraźnie odżył po zmianie pozycji. Wkrótce po wznowieniu gry Justyn ponownie wpisał się na listę strzelców podwyższając nasze prowadzenie do 4:0! Trenerzy postanowili, że końcówkę meczu rozegramy mając w składzie w ataku… dwie dziewczyny! Mimo to nasza gra nadal porywała, a nasi kibice mieli kolejne powody do radości. Każdy cieszył się grą i każdy miał olbrzymią ochotę zdobyć bramkę – nawet Miłosz SIEKACZ, który zauważywszy zbyt dalekie wyjście angielskiego bramkarza oddał strzał z własnej połowy lobując go i podwyższając na 5:0! Kolejne szanse mieli Janek SMOCZYK oraz Zuzia i Otylia, ale przy ich próbach zabrakło nieco szczęścia. Wynik spotkania ustalił Maksymilian GUZ, który okazał się najsprytniejszy w zamieszaniu podbramkowym. 6:0 i na szyjach naszej młodszej drużyny zawisły brązowe medale!
Ceremonia dekoracji była zwieńczeniem tego pełnego walki z upałem i rywalami dnia. Obie nasze drużyny zaprezentowały się bardzo dobrze i choć do domu wracaliśmy z tylko jednym medalem wszyscy – łącznie z kibicami – czuliśmy się zwycięzcami. W drodze powrotnej „zahaczyliśmy” jeszcze o KFC, a po posiłku pozostało zmierzać prosto do domu…
Oto składy naszych drużyn.
WĘGRY (kategoria starsza klas V – VI):
Daria PALUSZEWSKA (klasa 6a)
Julia SKRZYPIEC (klasa 6a)
Jakub STARUS (klasa 6a)
Wiktor KACZMARCZYK (klasa 6a)
Jarosław KUCHARSKI (klasa 6a)
Kacper KAMISIŃSKI (klasa 6b)
Mateusz GAPIŃSKI (klasa 5a)
Daniel KALUPA (klasa 5a)
Marcel BOŁOCIUCH (klasa 5c)
SŁOWACJA (kategoria młodsza klas III – IV):
Zuzanna LADRA (klasa 4b)
Otylia PIECHOWIAK (klasa 4b)
Miłosz SIEKACZ (klasa 4a)
Maksymilian GUZ (klasa 4a)
Justyn ZDROJEK (klasa 4a)
Jan SMOCZYK (klasa 4b)
Jakub KACZOR (klasa 4d)
Michał PRZYSTAWKO (klasa 4d)
Szymon TUSZYŃSKI (klasa 4d)
Adam MAGAC (klasa 5b)
Reprezentacja kibiców:
Zuzia MICHALAK (klasa 6a)
Agata SIEŃKO (klasa 6a)
Oliwia WATKOWSKA (klasa 6a)
Maja SZTELA (klasa 6a)
Jagoda WOLNA (klasa 6a)
Małgosia JASIEWICZ (klasa 6b)
Emilka KROWICKA (klasa 5a)
Nina NIEWINCZANA (klasa 5a)
Trenerzy: panowie Robert ŁYKO i Artur WELS.
Artur WELS
Poniżej mała fotogaleria.