Sp1

Klasa V c na wycieczce w Tatrach

no images were found

W poniedziałek 20 maja nasza klasa Vc wyruszyła na wycieczkę do Zakopanego. Podróż rozpoczęła się o godzinie 6.00 , na miejscu byliśmy około godziny 19.00. Po drodze dużo rozmawialiśmy, słuchaliśmy muzyki , śpiewaliśmy. Po przyjeździe do pensjonatu, który mieścił się w Białym Dunajcu, rozeszliśmy się do swoich pokoi, rozpakowaliśmy się i zjedliśmy pyszną kolację przygotowaną przez gospodynię pensjonatu Panią Marię Zarycką. Po długiej podróży wszyscy byli głodni i jedli, aż „im się uszy trzęsły”. Tego dnia wieczorne pogaduchy trwały do późna, wielu z nas nie mogło zasnąć z podekscytowania nowym miejscem i wrażeniami.
Pierwszego dnia zdobyliśmy Morskie Oko. Szliśmy wśród smukłych świerków, błyszczących kamieni i szumiąco – grzmiących potoków. Nasze biedne, „nizinne” nogi dzielnie niosły nas kilka kilometrów pod górę, aż stanęliśmy przed dostojnymi Tatrami. Ukłoniliśmy się Rysom, przejrzeliśmy w wodach Morskiego Oka i w mgnieniu oka zjedliśmy zapasy przygotowane w pensjonacie. Nie przeraziły nas nawet grzmoty nadchodzącej burzy, byliśmy wyposażeni w peleryny przeciwdeszczowe i nieprzemakalne buty. W drodze powrotnej zapanowało milczenie. Może było to z zachwytu nad wszystkim, co widzieliśmy, a może nie mieliśmy już sił. Tę drogę umilił nam Pan Tomek (nasz przewodnik), który cały czas przepięknie opowiadał o górach i snuł piękne legendy. Wieczorem opiekunowie mieli dla nas jeszcze jedną niespodziankę, poszliśmy nad rzekę Dunajec grać w piłkę. Gdy wróciliśmy, to cieszyliśmy się, że cisza nocna zaczyna się o 22.00 i mamy trochę czasu, żeby ze sobą porozmawiać, spotkać się i powygłupiać, a później zapaść w nocny sen.
Pierwszego dnia staliśmy się prawie- taternikami, a drugiego mieliśmy zostać prawie-grotołazami. Czekała na nas przygoda w Dolinie Kościeliskiej. Szliśmy doliną prowadzeni przez potok Bystra do Jaskini Mroźnej. Znów podziwialiśmy piękne górskie świerki, zachwycające paprocie i turnie. W jaskini było zimno, mokro i ślisko. W wielu miejscach niskie ściany zmuszały nas do marszu w kucki. Po wyjściu z jaskini okazało się, że bardzo się pobrudziliśmy. Pomogła nam Bystra- po stromych schodach zeszliśmy nad potok i w lodowatej wodzie umyliśmy ręce, buzie i wszystko, co było brudne. Wypróbowaliśmy w Bystrej nasze nieprzemakalne buty – większość była nieprzemakalna.
Wieczorem czekały na nas wozy, zaprzężone w piękne konie i zawiozły nas na polanę, gdzie zrobiliśmy ognisko. Jedliśmy kiełbaski, a wiatr niósł ,,smętną piosnkę’’. Drogę powrotną rozświetlały nam pochodnie.
Ostatniego dnia zwiedzaliśmy Zakopane. Widzieliśmy pomniki Prometeusza i Koziołka Matołka oraz najstarszą drewnianą chatę w mieście-Teę. Przeżyliśmy ,,dreszczowiec’’ wjeżdżając wyciągiem krzesełkowym na bardzo stromą skocznię – Wielką Krokiew. Poczuliśmy uznanie dla skoczków, którzy wielokrotnie zjeżdżają i skaczą z takiej wysokości – ciekawe, co czulibyśmy patrząc ze skoczni mamuciej w Harahowie? Pozostałe dwie mniejsze skocznie – Adaś, która otrzymała imię na cześć Adama Małysza i skocznia imienia Bronisława Czecha wydały się łatwe i przyjemne. Na Pęksowym Brzysku, starym zabytkowym zakopiańskim cmentarzu, mogliśmy przeczytać, kto ze znanych osób mieszkał i umarł w Zakopanem. Pochowani tutaj są rodzice Witkacego, Kornel Makuszyński, ksiądz Stolarczyk, Kazimierz Przerwa Tetmajer i wielu innych ciekawych ludzi. Będąc w Zakopanem nie mogliśmy nie pójść na Krupówki- główną ulicę w mieście, która stała się wyzwaniem dla naszych portfeli. Kupiliśmy tam pamiątki z wyprawy i prezenty dla rodziny. Wieczorem Pan Łyko zorganizował turniej ping-ponga. Pierwsze miejsce zajął Piotrek Nytiacha, drugie miejsce Zosia Kucharska a trzecie Maciek Telatyński.
Rano w dniu wyjazdu posprzątaliśmy „na błysk” nasze pokoje, podziękowaliśmy Pani Marysi za gościnę i pyszne jedzenie. Przed wyjazdem zaopatrzyliśmy się w oscypki, które pani góralka zrobiła specjalnie dla nas, więc były świeże i pyszne. Na koniec rzuciliśmy ostatnie smutne i rozmarzone spojrzenie na góry, wsiedliśmy do autobusu i ,,rozpędzeni prosto w stronę Choszczna” ruszyliśmy do domu… Powrót był bardzo wesoły- w autobusie śpiewaliśmy piosenki własnego autorstwa, żartowaliśmy i najważniejsze, że obyło się bez sensacji żołądkowych. Do Choszczna przyjechaliśmy o 22.00. Przed szkołą czekali na nas stęsknieni rodzice i od razu po wyjściu z autokaru padliśmy sobie w ramiona. Ta wycieczka była naprawdę udana i wspomnienia na pewno zostaną na długie lata w naszych sercach.

klasa V c



Skip to content